Zarejestruj się u nas lub też zaloguj, jeśli posiadasz już konto. 
Forum Radosna Twórczość Strona Główna

Moja pierwsza jednoczęściówka

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Radosna Twórczość Strona Główna -> Jednoczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
black angel




Dołączył: 26 Paź 2006
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Czw 20:07, 26 Paź 2006 Temat postu: Moja pierwsza jednoczęściówka

Pewnej pięknej nocy, w mieście, które jest znane tylko wybrańcom zrodziła się miłość. Piękna, niezniszczalna, przepełniona magią dotąd nieznaną dla ludzkości. Magią, która porusza serca a spotyka tylko wielkich kochanków. A zaczęło się to tak...

Zdarzyło się to w lesie Du Weldenvarden, w którym to elfy zbudowały swoją stolicę. Tak piękną, tak uroczą i majestatyczną, że człowiek nie potrafi sobie do tej pory jej wyobrazić. Las w tym miejscu przerzedzał się, tworząc w sklepieniu wyrwy, przepuszczające pasma migotliwego światła. Ziemię porastały kępy kwiatów, od różowych róż, poprzez dzwonki i lilie. Ulotne skarby wiosny zaległy wokół niczym stosy rubinów, szafirów i opali. Upajająca woń wabiła roje trzmieli. Gdzieś w oddali szemrał strumień, a para wiewiórek uganiała się wokół głazu.

Na środku jasnego, jakby królewskiego pokoju, stała jakaś postać. Mężczyzna. Jednak gdyby się mu lepiej przyjrzeć nie była to pospolita istota ludzka. Zdradzały to szpiczaste uszy, piękna budowa ciała i to, w jaki sposób się poruszał. Ta gracja, zwinność i szybkość świadczyły o tym, że nie był to zwykły człowiek. I owszem, tak było. Był to elf. W dodatku nie byle jaki. Był księciem Ellesmery. Jego matka – królowa Islanzadi, wydawała przyjęcie z okazji Święta Przysięgi Krwi. Obchodzono je raz na sto lat, na pamięć pokoju zawartego pomiędzy elfami Issuna, a elfami Kirrot i tylko one znają dokładną datę zapoczątkowania pokoju tych „plemion”. Od tej pory żyją w zgodzie i pełnej harmonii. Razem walczą, śmieją się. Razem wychowują dzieci i się uczą. Razem przeżywają trudne chwile i razem radują się z radosnych nowin. Zawsze służą sobie pomocą.






Zwyczajem tego święta było dawanie innym czegoś wspaniałego. Jakiegoś podarunku. Często były to piękne dary wykonane własnoręcznie, czasem wiersze bądź pieśnie. Evandar – bo tak miał na imię ów elf- jeszcze nic nie wymyślił. Chciał dać coś najwspanialszego, oryginalnego, a zarazem pięknego. Jednak nic nie przychodziło mu do głowy. W pewnym momencie „wpadł” na pewien pomysł. Spojrzał w lustro odbijające jego nieskazitelne oblicze, odwrócił się i usiadł przy biurku. Wyjął czystą papeterię i zaczął pisać....

W wigilię Święta Przysięgi Krwi, Evandar poszedł wraz z innymi elfami, swoją matką, a zarazem królową oraz siostrą pod drzewo Menoa. Czarne i srebrne włosy elfów lśniły w blasku lampionów. Na uniesionym korzeniu u podstawy pnia stała Islanzadi, wysoka, blada i piękna. Na aksamitnym niebie migotały gwiazdy. Wszyscy czekali na wybicie północy. Wówczas Islanzadi uniosła nagą lewą rękę, która niczym marmurowa włócznia wskazała wschodzący księżyc. Nad jej ręką utworzyła się kula miękkiego, białego światła płynącego z latarni rozwieszonych na drzewie Menoa. Królowa podeszła do olbrzymiego pnia i umieściła kulę w zagłębieniu w korze, gdzie ta pozostała pulsując łagodnie.

- Zaczęło się...- Szepnęła Arya – siostra Evandara
- Tak, zaczęło się...- Równie cicho odpowiedział jej.

W całym lesie i na otaczającej drzewo Menoa polanie elfy podzieliły się na nieformalne grupki. Zdawało się, że znikąd wyczarowały stoły uginające się od fantastycznych potraw, których nieziemski wygląd wskazywał, że stanowią wspólne dzieło magów i kucharzy.





A potem elfy zaczęły śpiewać czystymi, dźwięcznymi niczym flety głosami. Śpiewały bardzo dużo pieśni, lecz każda z nich stanowiła zaledwie cząstkę dłuższej melodii, rzucającej czar na tą magiczną noc, wyostrzającej zmysły, usuwającej wszelkie zahamowania, budzącej radość w sercach. Niektóre zaczęły tańczyć, poruszając się w takt muzyki, delikatnie kołysząc każdą częścią ciała. Gdyby ktoś spojrzał na to niezwykłe zjawisko z góry – stwierdził Evandar- zobaczyłby tylko zlewające się ze sobą różne odcienie włosów od białych, srebrnych i złocistych, aż po rude, hebanowe a nawet granatowe, gdyż wiadome jest, iż elfy potrafią same zmieniać wygląd za pomocą odpowiednich słów swojego języka, sindarinu., stąd właśnie ich nadzwyczajna uroda. Evandar nigdy nie potrafił sobie przypomnieć tego, co było potem. Zupełnie jakby miał wysoką gorączkę i co chwila tracił świadomość. Nie umiał też rzec, czy w ogóle sypiał, ani czy potrzebował snu.

***

Pamiętał jak wirował w tańcu trzymając się za ręce z elfią panną o czerwonych jak wiśnie ustach...

***

Pamiętał niekończące się wiersze, niektóre rozdzierająco smutne, inne radosne, choć większość łączyła jedno z drugim. Wysłuchał całego wiersza Aryi i uznał, że jest piękny, a także wiersza, Islanzadi, dłuższego, ale równie wspaniałego...








***

Trzeciego dnia Święta Przysięgi Krwi – dowiedział się o tym później – Evandar wygłosił swój poemat elfom. Wstał i zwrócił się do nich.

Poprzez rozpryski kropel tęczowe
biegnę do Ciebie po wody tafli,
słońca promieniem zawrócę w głowie,
aż się wzruszenie w Twych oczach zaszkli...

Wymknę się dłoniom, oczom i ustom,
na dno cichutko sobie odpłynę,
woda nade mną zamknie się chustą -
niosąc mi echem skądś moje imię...

W podwodnym tańcu ramion mych bluszczem
cały się wokół Ciebie oplotę,
i już od siebie nigdy nie puszczę,
perłą Ci zalśnię i żywym złotem...

Tak zjednoczeni myślą i ciałem
w kropli balecie zaklęci trwamy,
spleceni serca odwiecznym żarem
raz się rodzimy, raz umieramy...


Przez cały czas czuł na sobie czyjś wzrok. Wtedy ja ujrzał. Piękna, czarnowłosa elfia dama. Tak smukła, tak delikatna, że aż wydawała mu się nieprawdziwa. Jej długie czarne loki okalały jej brzoskwiniową twarz. Siła, z jaką patrzyła na niego, jakby go sparaliżowała. Evandar nadal zwracał się do innych elfów. Nadal czytał swój poemat...A elfka w mgnieniu oka zniknęła... Evandar uznał ja za sen. Sen na jawie. Uważał, że była zbyt piękna, by mogła być prawdziwa...

Arya ujęła rękę Evandara i pociągnęła go przez las w stronę drzewa Menoa.

- Spójrz jak magiczne światło przygasa. Zostało nam zaledwie kilka godzin, a potem nastanie świt i będziemy musieli powrócić do świata, w którym panuje chłodny rozsądek.

Wokół drzewa zebrała się gromada elfów, ich twarze jaśniały w niecierpliwym oczekiwaniu. Z wielką godnością spomiędzy nich wyłoniła się Islanzadi i po korzeniu szerokim jak ścieżka przeszła do miejsca, gdzie wznosił się gwałtownie i zapętlał. Stanęła na grubej półce, spoglądając w dół ku swym smukłym, wyczekującym poddanym. Na dany sygnał elfy rozstąpiły się, oczyszczając szerokie pasmo zieleni pod pniem drzewa Menoa. Wokół rozstawiły krąg lamp osadzonych na rzeźbionych tyczkach. Przy jednym z długich korzeni zebrali się muzycy uzbrojeni we flety, harfy i bębny.

- Patrzcie bardzo uważnie – rzekł Oromis, zwracając się do Evandara – bo ma to wielkie znaczenie dla naszego dziedzictwa jako elfów.

Gdy wszystkie elfy zajęły miejsca na środek polany wyszły dwie panny i stanęły zwrócone do siebie plecami. Były niewiarygodnie piękne i identyczne pod każdym względem, prócz włosów – jedna miała pukle lśniące niczym rozżarzony srebrny drut, a loki drugiej czarne niczym zapomniane leśne jezioro. Tak, to ta piękna elfka, którą Evandar pokochał już, kiedy pierwszy raz ich spojrzenia się skrzyżowały. Ta, która zawładnęła jego sercem jak nikt dotąd.

- Opiekunki, Iduna i Neya – szepnął Oromis

Evandar bardzo ucieszył się na dźwięk imienia swojej ukochanej.


Poruszając się jednocześnie obie elfki uniosły ręce do brosz na szyjach i rozpięły je, pozwalając by białe szaty opadły na ziemię. I choć pod spodem nie miały niczego, ubrane były w barwny tatuaż przedstawiający smoka. Tatuaż zaczynał się od ogona owiniętego wokół lewej kostki Iduny, wspinał się po jej nodze i udzie, przez tors, a potem dalej poprzez plecy Neyi, kończąc się smoczą głową na jej piersi. Każdą łuskę nakreślono innym kolorem. Żywe barwy upodabniały tatuaż do migotliwej tęczy.

Obie elfki splotły dłonie i ręce tak, że smok stał się jedną całością falującą na obu ciałach. Z początku powoli potem coraz szybciej, elfki zaczęły tańczyć, odmierzając rytm uderzeniami stóp o ziemię. Obracały się coraz szybciej a smok zataczał niekończące się kręgi na ich skórze. Z zębatego pyska smoka wystrzeliło jezioro ognia. Smok pochylił się i oderwał od ciał elfek wzlatując w powietrze gdzie zawisł łopocząc skrzydłami. Olbrzymia bestia wyciągnęła głowę ku czarnemu księżycowi i wydała z siebie ryk. Smok zataczał kręgi pomiędzy zebranymi elfami aż w końcu jego wzrok napotkał Evandara. W jego umyśle odezwał się głos ognia.

Dajemy Ci to, co najważniejsze. Miłość. Ta, którą dziś tak bardzo pokochałeś, będzie Twoja na wieki.

Smok powiedziawszy to wrócił spowrotem na ciała elfek, które od razu były ubrane. Neya podeszła do Evandara. Ten wyznał jej swą miłość. Nikt do tej pory nie wie, czy to uczucie powstało samo z siebie, czy stworzył je smok, którego oboje małżonkowie wspominają do dzisiaj. Napotykali wiele problemów na swojej drodze, lecz żaden nie mógł pokonać wielkiej tarczy, zwanej „Miłością”.



Ps. Ma nadzieje ze się wam spodoba. Pozdrawiam :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black angel




Dołączył: 26 Paź 2006
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Czw 15:50, 02 Lis 2006 Temat postu:

Hej to znowu ja. Prosze napszcie mi co powinnam zmienić w tym opowiadaniu. Jest to dla mnie bardzo ważne. Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Radosna Twórczość Strona Główna -> Jednoczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net & Programosy
Regulamin