Zarejestruj się u nas lub też zaloguj, jeśli posiadasz już konto. 
Forum Radosna Twórczość Strona Główna

Jej historia (5)

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Radosna Twórczość Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Yamaha




Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Sob 15:10, 27 Maj 2006 Temat postu: Jej historia (5)

No cóż to dopiero początek, więc proszę nie bićVery Happy A jeżeli stwierdzicie, że mam przestać, po prostu dajcie mi znaćSmile



Morze. Fale rozbijające się o brzeg. Małe, opuszczone muszelki porywane przez słoną wodę na niezbadane dno. Zawsze spokój, i cisza. Ani jednej żywej duszy. Oprócz mnie.
Kiedy po raz pierwszy odwiedziłam to miejsce, ogarnął mnie jakiś dziwny spokój. Tak, jakby chłodna bryza zabierała wszystkie moje zmartwienia, problemy. Od tamtej pory przychodziłam tutaj za każdym razem, kiedy coś mnie martwiło, albo, kiedy spotykało mnie coś wspaniałego. Tak samo było i tym razem. Siedziałam przy brzegu, wsłuchując się w uspakajający szum morza. Moje długie, czarne włosy rozwiane przez wiatr wpadały mi do oczu ograniczając widoczność. Nuciłam cicho jakąś piosenkę usłyszaną w radiu. Próbowałam poskładać myśli. Tamtego dnia straciłam jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Mój autorytet, powiernika. Kogo? Moją mamę. Zginęła w wypadku samochodowym. Jechała gdzieś na jakieś idiotyczne spotkanie. Idiotyczne? Jeszcze przed jej wyjazdem, wydawało mi się najważniejszą sprawą, którą trzeba było natychmiast załatwić. A ona, wiedząc jak bardzo mi na tym zależy, wyjechała aż do Paryża żeby kupić sukienkę dla mnie. Sukienkę, w której wystąpiłabym prawdopodobnie tylko raz. Potem leżałaby zapomniana na dnie mojej wielkiej szafy. W owym samochodzie siedziało jeszcze kilka osób. Ale to właśnie ona straciła w nim życie. Przez moją dziecinną zachciankę. Przecież równie dobrze mogłam kupić sobie jakąś sukienkę, tutaj, w Niemczech.
Czułam wewnętrzną pustkę za każdym razem, kiedy pomyślałam, że już nigdy nie usłyszę jej głosu, że już nigdy nie zobaczę jak się uśmiecha, że już nigdy się do niej nie przytulę… Czy płakałam? Nie. Nie miałam siły na płacz.
- Panienko Lauro!- Usłyszałam znajomy głos za plecami. Należał on do Grety, mojej pokojówki. Oprócz mnie, tylko ona znała to miejsce, ale przyrzekła mi, ze nigdy nikomu o nim nie powie.- Ach, tutaj panienka jest. Wszyscy się o panienkę zamartwiali. Ha, a tylko ja wiedziałam, gdzie panienki szukać.- Mówiąc to, wypięła dumnie pierś. Wyciągnęła do mnie rękę, żeby pomóc mi wstać. Nie korzystając z pomocy podniosłam się leniwie, otrzepałam swoje jeansy z piasku i zaczęłam szukać trampek. Greta, widząc to, błyskawicznie zanalizowała miejsce położenia moich butów. Podała mi je i znów zaczęła gadać. A tej gadaniny nie było końca. Próbowała udawać, że wszystko jest w porządku, ale dobrze wiedziałam, że jej także brakuje mamy. To znaczy, dla nie to była pani Braun.
- I niech panienka sobie wyobrazi...;
- Stop!- Przerwałam jej. Miałam już dosyć.- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś przestała mówić do mnie per panienkaTak się dziwnie składa, że ja też mam imię.
- Och, ale ojciec panienki tak sobie zażyczył-powiedziała zmieszana, patrząc przy tym na czubki swoich butów.
- Mam gdzieś, czego on sobie zażyczył. Czuję się jak skończona kretynka, kiedy tak do mnie mówisz. Więc, błagam cię, przestań.- Potulnie skinęła głową. Widać było, że jest jej przykro. A ja poczułam się jeszcze gorzej. Mimo wszystko, bardzo się ze sobą zbliżyłyśmy.
- No dobrze, rozumiem. Robisz to, co musisz.- Powiedziałam już łagodniejszym tonem wywołując na twarzy uśmiech, którego używałam tylko w teatrze.- Ale proszę, kiedy jesteśmy same, mów do mnie po prostu Laura, ok.?- Greta bez słowa skinęła głową.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, choć kosztowało mnie to wiele wysiłku, po czym skierowałyśmy się w stronę domu.

Wracałyśmy przez gęsty las, w którym górowały wysokie świerki. Uwielbiam zapach żywicy, dlatego też zawsze wybieram tę drogę.
Szło się całkiem przyjemnie. Wiatr delikatnie muskał moje policzki, dzięki czemu nie było mi zbyt gorąco. Zdawało się, że przemawiają do mnie czyjeś głosy, ale był to tylko szum oddalającego się morza. Spojrzałam na Gretę. Szła patrząc daleko przed siebie, głęboko o czymś rozmyślając. Na jej twarzy malowało się skupienie.
- Auć!- Greta potknęła się o wystający korzeń.
- Nic ci nie jest?- Zapytałam, pomagając jej wstać. Pokiwała tylko głową i znów ruszyła w stronę domu.


- Już jesteś, staruszko.- Powiedziałam do siebie wchodząc do mojego pokoju i rzucając się na wielkie łóżko stojące pod oknem. Było ono zasłane świeżą pościelą, przyjemnie pachnącą proszkiem. Przymknęłam oczy, pozwalając im odpocząć, ale chwilę później już znajdowałam się w krainie snów.
„She’s like heroin…” usłyszałam znajomą melodyjkę. Podniosłam się leniwie, macając przy tym nocny stolik w poszukiwaniu komórki. Spojrzałam na wyświetlacz: „Próba: 16.00”.
- O cholera!- Wykrzyknęłam nadal nie spuszczając oczu z telefonu. Momentalnie zeskoczyłam z łóżka zapominając o zmęczeniu.- „Ale ze mnie idiotka!”- Skarciłam się w myślach.- „Idiotka do potęgi!”- Wybiegłam z pokoju trzaskając drzwiami. Zahaczyłam jeszcze o kuchnie z nadzieją, że znajdę w niej jakiegoś Twixa. Nic z tego. Tuż przed drzwiami wyjściowymi popatrzyłam na zegarek „6.30”. Stanęłam gwałtownie.
- No cóż, teraz to już nie ma sensu tam iść.- Powiedziałam zawracając do pokoju. Przysiadłam na parapecie, słuchając głośnej muzyki dochodzącej z domu naprzeciwko. Mieszkał tam pewien chłopak z jakąś kobietą, zapewne jego matką. Poczułam ukłucie żalu, ale szybko je stłumiłam. Zaczęłam się zastanawiać, kim oni są? Mimo, że mieszkam już tutaj prawie 6 lat, nigdy nie rozmawiałam ani z nim ani z ta kobietą. Otworzyłam okno, aby móc się lepiej wsłuchać.
- Hmm, całkiem nieźle.- Powiedziałam, kładąc głowę na framudze okna.
Muzyka przestała grać. Chwilę później z domu wyszedł chłopak z czarnymi włosami. Próbowałam mu się dokładnie przyjrzeć. „On jest taki… taki dziwny” stwierdziłam. Siedziałam tak jeszcze przez chwilę, wpatrującsię w owy dom, ale zaraz potem zostałam zawołana na obiad. Potem jakoś nie było okazji żeby o tym rozmyślać.
- Co słychać, córeczko?- Zapytał się ojciec, kiedy weszła do jadalni. Usiadłam po drugiej stronie ogromnego stołu.
- W porządku.- Odpowiedziałam. Zaraz potem nasz kucharz zaczął wnosić jedzenie na stół. Za każdym razem, kiedy tato patrzył się na kogoś z naszej służby, na jego twarzy malował się wyraz satysfakcji. Był bardzo dumny z tego wszystkiego. Ale ja miałam już dość. Zawsze chciałam mieszkać w normalnym domu, tak jak moi przyjaciele. Lecz już od urodzenia byłam skazana na życie w tym wątpliwym luksusie. Jedyną ucieczką od tego wszystkiego był teatr.
Ojciec co chwila pytał się mnie o jakieś błahe sprawy słabo ukrywając smutek, jaki w rzeczywistości czuł. Nie miałam mu tego za złe. W końcu ja robiłam dokładnie to samo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yamaha dnia Wto 19:45, 20 Cze 2006, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dyta157




Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Sob 15:24, 27 Maj 2006 Temat postu:

Masz talent,zresztą tak jak my tu wszyscy Razz...tylko niestety odniosłam nieodparte wrażenie,że to opowiadanie będzie dotyczyło chłopaków z th?Nie mylę się?Raczej nie :p Naprawdę szkoda...ale no cóż mówi się trudno...powodzenia Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yamaha




Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Sob 15:37, 27 Maj 2006 Temat postu:

Opowiadanie nie będzie o th... Po prostu akurat czytałam artykuł o th i jaos tak wyszło... ale th tam nie będzie, spokojnie Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Emereth




Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/7
Skąd: Czwa

PostWysłany: Sob 20:26, 27 Maj 2006 Temat postu:

Hehe, ja też myślałam, że o TH =].Ta muzyka i dziwny chłopak z czarnymi włosami...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dyta157




Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Sob 20:27, 27 Maj 2006 Temat postu:

To fajnie,ze chociaz w tym opowiadaniu ich nie bedzie Very Happy Pozdro!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yamaha




Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Nie 16:36, 28 Maj 2006 Temat postu:

- Zjadłam.- Oznajmiłam odkładając przy tym sztućce na pełny talerz. Ojciec podniósł prawą brew do góry widząc prawie nietknięty obiad.
- Właśnie widzę.- Odpowiedział.- Dlaczego nie jesz?- Na te słowa wzruszyłam tylko ramionami. Wstałam od stołu nie zwracając na niego zbytniej uwagi i skierowałam się w stronę ciemnego przedpokoju. Wzięłam leżący na półce z butami portfel, ubrałam buty i wyszłam. Miałam wielką ochotę na coś wysoko kalorycznego. „Tylko żeby Greta nie zobaczyła, że wychodzę…” pomyślałam otwierając małą bramkę oddzielającą nasz ogród od reszty świata. Skierowałam się do najbliższej pizzerii. Była to jedna z moich ulubionych. Nigdy nie było w niej tłoczno. To dlatego, że wszyscy uważali, że np. taka PizzaHut jest lepsza tylko dlatego, jest ciągle reklamowana. Rzeczywistości było zupełnie inaczej. Niedość, że pizza była dużo lepsza, to jeszcze było dwa razy taniej. Nagle na coś wpadłam. A raczej na kogoś. Porządnie obiłam sobie tyłek.
- Ojej, przepraszam.- Usłyszałam czyjś, i zaraz potem właściciel owego głosu podał mi rękę aby pomóc mi wstać.
- Nic się nie stało.- Powiedziałam, korzystając przy tym z zaoferowanej pomocy. Spojrzałam na stojącą przede mną osobę. Była to wysoka kobieta o bardzo ładnych rysach twarzy. Zaraz, zaraz… przecież ja ją znam!
- Czy my przypadkiem nie jesteśmy sąsiadkami?- Zapytała się. Pokiwałam twierdząco głową.- Słyszałam o nieszczęściu, które was spotkało, Tak mi przykro.- Ciągnęła dalej. Zdawała się naprawdę mi współczuć. Ale skąd ona o tym wiedziała? Przecież ani ja, ani ojciec nigdy nie rozmawialiśmy z naszymi sąsiadami. Zazwyczaj ograniczaliśmy się do zwykłego „dzień dobry”.
- Tak, jest nam bardzo trudno.- Odpowiedziałam jej. W końcu nie wypadało nic nie mówić
- Hmmm, no cóż. Miło mi, że końcu udało mi się zamienić z tobą kilka słów. Nie wydajesz się zbyt kontaktową osobą. Ale muszę już lecieć. W domu czeka na mnie wygłodzony dzieciak.- Domyśliłam się, że mówi o tym chłopaku.- Gdybyś chciała, odwiedź nas kiedyś.
- Dobrze, dowiedzenia.- Pożegnałam się i ruszyłam dalej. „Jasne, już do was lecę. Może jeszcze upiekę ciasto?” wtedy, propozycja odwiedzin którą chwilę wcześniej otrzymałam wydawała mi się idiotycznym pomysłem. Przecież ja rzadko kiedy odwiedzałam moich przyjaciół, a co dopiero jakichś zupełnie obcych mi ludzi!
Weszłam do małego budynku, w którym znajdowała się pizzeria. Na zewnątrz sprawiał wrażenie dosyć ponurego miejsca. Ale kiedy weszło się do środka pierwsze, złe wrażenie momentalnie znikało robiąc miejsce temu drugiemu, znacznie pozytywniejszemu. Wewnątrz było bardzo kolorowo i przytulnie. Na ścianach powieszone były liczne obrazki, namalowane zapewne przez małe dzieci. Stoliki pokryte były obrusami we wszystkich kolorach tęczy, krzesła obite były podobnym materiałem co obrusy. Usiadłam na jednym z nich czekając na przyjście kelnera. Jak zwykle, nie czekałam długo.
- Co podać?- Podszedł do mnie dosyć przystojny chłopak, na oko dwudziestoletni.
- Po proszę hawajską i sok jabłkowy.- Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił uśmiech.
- A więc, pizza będzie gotowa za piętnaście minut.- Powiadomił mnie z nadal nieschodzącym uśmiechem. Ciekawe, jak on to robił? Jego uśmiech wydawał się być naprawdę szczery. Żadnego udawania. On naprawdę miał tak dobry humor, czy to tylko część jego pracy?
Wstałam na chwilę, podeszłam do lady i chwyciłam jakieś stare czasopismo. Otworzyłam na przypadkowej stronie siadając przy tym z powrotem na krześle. „Gdy twoje dziecko pyta się ciebie o antykoncepcję” przeczytałam tytuł jakiegoś artykułu.
- Pizza dla pani.- Znów podszedł do mnie ten sam kelner.- Życzę smacznego.
Do domu wracałam starą, wąską dróżką. Z tego, co mi wiadomo, mało kto zdawał sobie sprawę z jej istnienia. Owa droga była znacznie dłuższa niż ta, którą zazwyczaj wybierałam. Ale była także o wiele spokojniejsza, to też wybierałam ją zawsze, kiedy nie miałam ochoty oglądać i przebywać w towarzystwie innych ludzi.
Aby umilić sobie powrót do domu powtarzałam tekst do mojej nowej roli. Korzystając z faktu, że nikogo oprócz mnie tam nie było, mówiłam dosyć głośno, tak jakby właśnie trwał spektakl. W domu ćwiczyłam raczej cicho, żeby nikt tego nie usłyszał. Oczywiście, wszyscy wiedzieli o tym, że jestem początkującą aktorką. Ale głupio mi było, kiedy ktoś słyszał jak ćwiczę. Nigdy nie zapraszałam rodziców na przedstawienia. Tylko czasami ktoś ze służby się na nich pojawiał, mimo że wyraźnie im mówiłam, że wolałabym ich tam nie widzieć. A oni tak czy siak robili swoje.
W owym przedstawieniu grałam, jak to ujęła nasza reżyserka, pannę lekkich obyczajów. Kolejny powód żeby nie dopuszczać zbyt blisko ludzi z mojego najbliższego otoczenia do, jak to często powtarzała babcia, mojego „dziecinnego hobby”. To dlatego, że nie była tym całym aktorstwem zachwycona. Już kiedy się urodziłam postanowiła, ze zostanę matematyczką, tak jak ona. Ale mi trzeba czasami tłumaczyć godzinę jakieś zadanie, żebym je w miarę zrozumiała. Nie ma mowy o zajmowaniu się matmą na poważnie!
Nagle przerwałam recytowanie. Na mojej twarzy pojawił się ogniście czerwony rumieniec. Fala zażenowania ogarnęła całe moje ciało, było mi strasznie gorąco mimo dosyć chłodnego wieczoru. Sprawcą tego był chłopak właśnie koło mnie przechodzący. Te czarne włosy... Wcześniej tego nie dostrzegałam, ale był naprawdę ładnym chłopakiem. Spojrzał na mnie. Na jego twarzy zobaczyłam cień rozbawienia. „Czy on się ze mnie śmieje?” ta myśl przemknęła mi przez głowę przy okazji sprawiając, że było mi jeszcze bardziej wstyd. To musiało naprawdę zabawnie wyglądać. Jakaś dziewczyna mówiąca do siebie i dziwacznie gestykulująca to rzadki widok. Całe szczęście, że owy chłopak zniknął równie szybko, jak się pojawił. Miałam wrażenie, że już go wcześniej widziałam. Ale było mi zbyt głupio, żeby myśleć o czymkolwiek innym niż o tym, jaka ze mnie idiotka. Do końca drogi nic już nie powiedziałam.


- Nareszcie panienka…yyyyyyyyy… Nareszcie wróciłaś, Lauro.- Powiedziała Greta, kiedy tylko weszłam do domu.- Gdzie pa… ty byłaś? Co się stało?- Widać było, że trudno jej się przestawić z „panienki” na „Laurę”. Musiałam nadal wyglądać jakbym pływała w soku z buraków, bo inaczej nie pytałaby się o to, co przed chwilą.
- Nie ważne.- Powiedziałam krótko. Spojrzała na mnie wzrokiem, niezdradzającym żadnych szczególnych uczuć. Zazwyczaj w takiej chwili, mimo mojej niechęci na zwierzenia, próbowała coś ze mnie wyciągnąć. Ale nie tym razem. Pomogła mi tylko ściągnąć kurtkę, powiesić na wieszaku, a potem się ulotniła.
- Pewnie ma PMS.- Powiedziałam do siebie, kiedy już jej przy mnie nie było. Skierowałam się do kuchni. Mimo że dopiero co jadłam, czułam że jeżeli czegoś nie zjem, nie będę wstanie prawidłowo funkcjonować. Zajrzałam do lodówki.
- Lody…- Powiedziałam zadowolona ze znaleziska. Lody to jeszcze jedna rzecz, która działała na mnie jak Angelina Joley na facetów. Nałożyłam sobie wielka porcję z polewą czekoladową, po czym klapnęłam się przed telewizorem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yamaha dnia Nie 18:44, 28 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dyta157




Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Nie 18:36, 28 Maj 2006 Temat postu:

To opowiadanie ma to coś w sobie,że sprawia iż chce się je czytać.Nutka tajemniczości co będzie dalej.Czekam na ciąg dalszy Very Happy Pozdro i wpadnij do mnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Emereth




Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/7
Skąd: Czwa

PostWysłany: Nie 18:57, 28 Maj 2006 Temat postu:

Właśnie...I nic się szybko nie dzieje, wszystko tak spokojnie =].

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
forgive me




Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: z kapusty

PostWysłany: Nie 19:15, 28 Maj 2006 Temat postu:

Podoba mi się... Cóż ja moge więcej powiedzieć? Czekam na next parta...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yamaha




Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Wto 18:26, 30 Maj 2006 Temat postu:

No więc, wstawiam kolejną część. Tylko nie gryźcie zbyt mocno:D




-Ekhem... Lauro.- Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Powoli otworzyłam oczy, jednak musiało minąć trochę czasu, zanim mój wzrok przyzwyczaił się do światła. Nade mną pochylała się Greta ze zmieszaną miną. A któżby inny jak nie ona?- Nareszcie się obudziłaś. Jest już 7.00.- Wskazała ręką na zegarek wiszący na ścianie.- Rano.- Dodała z naciskiem. „Rano?” pomyślałam „Ale przecie jeszcze przed chwilą oglądałam MTV...” I nagle zdałam sobie sprawę, że leżę na kanapie w salonie. Podniosłam się leniwie, czując jeszcze senność. Przy moich stopach zobaczyłam puste pudełko po lodach.
-No tak, musiałam zasnąć.- Powiedziałam do siebie.- Jest ojciec?- Tym razem zwróciłam się do Grety. Ta pokręciła przecząco głową.
-Niestety, wyjechał godzinę temu.- Rozłożyła bezradnie ręce. Czasami czułam, jakbym wcale nie miała taty. Wiecznie gdzieś wyjeżdżał. „Co to za ojciec, którego nigdy nie ma w domu?” pomyślałam. Jeszcze ziewnęłam po raz ostatni, po czym skierowałam się do łazienki.

„Co ja mam ze sobą zrobić?” zastanawiałam się. Była sobota. „Dzisiaj nie mogę się spóźnić na próbę” postanowiłam. Ale do próby zostało jeszcze kilka godzin. Stwierdziłam, że przydałoby się przećwiczyć rolę. I wtedy przypomniałam sobie o wczorajszym zdarzeniu. Ten chłopak, jego uśmieszek... Poczuła, że znów się czerwienię.
Nic się nie stało.- Zaczęłam przekonywać sama siebie.- Każdemu mogło się stać.- nie bardzo mnie to jednak pomogło. Żeby zapomnieć o tym wszystkim, zaczęłam czytać. Podczas czytania zapominałam o bożym świecie. Zawsze wyobrażałam sobie, że jestem tym głównym bohaterem. Tym razem byłam elficką księżniczką, Arweną. I właśnie całowałam się z Aragornem, kiedy usłyszałam dźwięk „przypominacza” dochodzący z małego głośniczka mojej komórki. Był to znak, że muszę się już zbierać.
Szybko, ale niechętnie wzięłam tekst oraz połowę scenicznego stroju, którą ostatnio niechcący spakowałam do plecaka. Stojąc na przystanku spojrzałam na zegarek „Jeszcze minuta”. Autobus nie spóźnił się ani o sekundę, co było dosyć niezwykła. Zazwyczaj przyjeżdżał przynajmniej pięć minut później. Szybko do niego wsiadłam i pogrążyłam się w myślach.
-„Ciekawe, jak ma na imię ten chłopak?”- Znów o nim pomyślałam.- „Może rzeczywiście powinnam ich odwiedzić?”.- jednak szybko odstawiłam ten pomysł. Mogło by to wyglądać trochę nachalnie. A tego nie chciałam. Pewnie już uważał mnie za kompletną kretynkę...
Niedługo potem byłam już na miejscu. Weszłam do niewielkiego teatru, przez hebanowe drzwi. Przy wejściu stało kilka innych osób. „Pewnie nowicjusze” pomyślałam patrząc na nich. Weszłam do sali.
-O, jesteś!- W moją stronę szła Mandy.- Dlaczego wczoraj cię nie było?- Jej wielkie, zielone oczy spojrzały na mnie pytająco. Wzruszyłam tylko ramionami. Ona nie wiedziała, co się stało z moja matką. W sumie, nic w tym dziwnego, mieszkała na drugim końcu miasta.
-Powiedzmy że zaspałam.- Powiedziałam i, w obawie przed dalszymi pytaniami poszłam do garderoby.

Próba minęła jak zwykle w przyjemnej ale także trochę napiętej atmosferze. Mimo, że spektakl miał się odbyć dopiero za dwa miesiące, wszyscy czuli, jakby miał być już jutro. Jednak po prubie szybko nam to przechodziło.
-No to jak, idziemy gdzieś?- Zapytała Vera w garderobie, bawiąc się przy tym swoimi czarnymi jak smoła dredami.
- Gdzieś, to znaczy?- Zapytałam.- Stwierdziłam, że mój humor znacznie się poprawił.
-No, dzisiaj jest mecz i...
-... chciałaś go obejrzeć?- dokończyła za nią Ebony, drobna, zawsze uśmiechnięta murzynka. Vera powoli skinęła głową.- I fakt, że będzie tam ten Polak... Ad... Takie dziwne imię...- Ostatnio do naszej szkoły przyjechał pewien chłopak. Pochodził z Polski. Wszystkie dziewczyny mdlały na jego widok. Czemu trudno się dziwić, był naprawdę... hmm... seksowny. Wysoki, piwne oczy, brązowe włosy... Trudno nie zwracać na niego uwagi. Nawet ja, mimo że nikomu tego nie zdradzałam, byłam nim żywo zainteresowana.
-On ma na imię... Adrian.- Powiedziałam. Wszystkie spojrzały w moją stronę. No cóż, ćwiczyłam przed lustrem.- W sumie, niegłupi pomysł z tym meczem.- Wszystkie pokiwały twierdząco głowami.- No to możemy iść. Tylko poczekajcie, muszę odnieść strój...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A-Adeleida
Członek Władzy Absolutnej



Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Sob 17:52, 03 Cze 2006 Temat postu:

Podoba mi się.
Naprawde mi się podoba.
Przesączone opisami, bardzo dużo soczystych opisów!
Przydałoby się kilka porównań i rozbudowanych przenośni, ale naprawdę, jesteś na bardzo, bardzo dobrej drodze.

Życzę niekończącej się weny i pomysłów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yamaha




Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Śro 15:41, 07 Cze 2006 Temat postu:

No więc, wstawiam kolejna część. Nie jestem z niej dumna, ale musiałam coś w końcu wstawić. Mam nadzieję, że mimo wszystko, spodoba się wam.
Miłego czytanie! Very Happy


-Miau... Jestem w raaaju!- Powiedziała Vanessa, blondynka z idealnymi lokami, spoglądając na chłopaków wbiegających na boisku bez koszulek. Wszystkie przyznałyśmy jej rację. Kilkunastu świetnych chłopaków w zasięgu ręki... Żyć, nie umierać.
-Popatrzcie na...- Vanessa zastanowiła się chwilę.- Adriana!- Wykrzyknęła- Ha, już umiem to wypowiedzieć.- Spojrzała na nas dumnie. Ale chwilę potem jej tryumf przekształcił się w wielkie zażenowanie, które zdradzały spuszczone nisko oczy i wielki rumieniec na twarzy. No cóż, trochę za głośno wypowiedziała to imię. Adrian odwrócił się w nasza stronę i uśmiechnął pytająco. Jakie on miał oczy... Popatrzyłyśmy wszystkie na Vanessę. Na widok jej miny zaczęłyśmy się głośno śmiać.
-Zamknijcie się!- Próbowała uspokoić nas Ebony. Bez większego skutku.- Tylko nie zdziwcie się, kiedy uzna was za totalne wariatki.- To już trochę nas przystopowało. Do końca meczu gadałyśmy o różnych głupotach typu sklepy, seriale...
Po godzinie chłopcy zeszli z boiska i skierowali się w stronę obskurnej szatni.
-No to, czekamy tutaj na nich, tak?- Powiedziała Mandy z nadzieją w oczach.
-W sumie, to co nam szkodzi?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Cała reszta była tego samego zdania.
Chwilę potem zaczęłyśmy się kłócić, który z nich jest najfajniejszy. Vanessa i Mandy stawiały na Adriana, ale Ebony stwierdziła, że najlepszy jest „Ten niebieskooki blondyn z tym słodkim uśmiechem”. W rzeczywistości jego wspaniały uśmiech był zasługą cotygodniowych wizyt u dentysty w celu wybielenia zębów, a jego blond włosy były zasługą drogiej farby. Ale Ebony jakoś tego nie dostrzegała.
-Nie rozumiem, co ty takiego w nim widzisz?- Vera zmarszczyła czoło, jak zawsze, kiedy się nad czymś zastanawiała.
-Jak to co? Wystarczy na niego spojrzeć i...
-Tak, rozmawiają o nas.- Usłyszałyśmy nagle. Za nami stali... no cóż, oni. To znaczy, temat naszej rozmowy. Wszystkie spojrzałyśmy na siebie z szeroko otwartymi oczami. Z twarzy dziewczyn mogłam odczytać „Boże, powiedz mi, że nie słyszeli wszystkiego, błagam, błagam, Błagam!”.
-Wytłumaczcie mi tylko, kto to jest ten niebieskooki blondyn?- Zapytał niewysoki chłopak którego nigdy wcześniej nie spotkałam, po czym wybuchnął głośnym śmiechem.
-Ale... Przecież nie mogliście tego usłyszeć! Przecież byliście w szatni...- Vera znów zmarszczyła czoło. Na te słowa „Niebieskooki Blondyn” wskazał ręką za siebie. Spojrzałyśmy w kierunku, który nam wskazał.
- Okno?- Zapytałam, nie bardzo rozumiejąc. Widziałam tylko brudną szybę, nic co mogłoby ich wytłumaczyć.
-No cóż, w rzeczy samej okno. Ale co jest za tym oknem?- „No właśnie” pomyślałam. Podeszłam bliżej. Przez szybę widać było niewielkie pomieszczenie z szafkami i wieszakami...
Nagle doznałam olśnienia. To była szatnia! We framudze okna była dosyć szeroka szczelina... Nie było szans. Na pewno słyszeli całą naszą rozmowę.
-O w mordę...- Powiedziałam do siebie. Kiedy to usłyszeli, znów zaczęli się śmiać. Poczułam, że się czerwienię.
-Chętnie posłuchamy dalszego ciągu. Nie przerywajcie sobie.- Powiedział Adrian i puścił do nas oczko.
-Ale my musimy już iść...- Wszystkie jej przytaknęłyśmy. Chwyciłam szybko swój plecak i skierowałam się w stronę schodów. Reszta dziewczyn zrobiła to samo.
-Do zobaczenia w szkole!- Usłyszałyśmy jeszcze za plecami. Policzki tak bardzo mnie piekły, jakby przed chwila ktoś oblał je wrzącą wodą. Przyłożyłam do nich dłoń żeby sprawdzić, czy rzeczywiście są takie gorące. Niewiele im brakowało.
-Idziemy jeszcze gdzieś, czy już się rozchodzimy?- Zapytała się cicho Vera.
-Nie wiem, czy mi się chce.- Odpowiedziałam.
-Ja też nie mam ochoty.- Powiedziała Vanessa.
-Przecież nic takiego się nie stało.- Próbowała pocieszyć nas Ebony.- No dobra, mi tez się już nic nie chce.- Powiedziała po chwili.- Cześć!- W krotce potem, każda z nas szła w swoją stronę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yamaha dnia Sob 20:28, 10 Cze 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wiewior =)




Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Czestochowa

PostWysłany: Pią 11:14, 09 Cze 2006 Temat postu:

Bardzo ładne opowiadanie... Podoba mi się! Oby tak dalej Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yamaha




Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Wto 19:45, 20 Cze 2006 Temat postu:

A więc, zamieszczam kolejną część. Mam nadzieję, że nie uśniecie Wink Very Happy No i, na następny odcinek wstawię dopiero gdzies tak za miesiąc, albo nawet więcej, bo własnie tuż po zakończniu roku wyjeżdżam na kilka obozów.
Ale jak na razie:

Miłej lektury

Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Twarz odruchowo zakryłam poduszką, żeby pozbyć się uczucia zażenowania, które jeszcze się we mnie kłębiło. Niestety, to mi za bardzo nie pomogło. Zaczęłam wrzeszczeć do siebie, jaka to ja jestem głupia i nienormalna. Byłam święcie przekonana, że oprócz mnie, w pokoju nikogo nie ma. Cholernie się pomyliłam.
-Nie chciałbym przeszkadzać, ale...- Usłyszałam z drugiego końca pokoju męski głos. Przerażona spojrzałam w tamtą stronę. Czy to...?- Chciałem tylko powiedzieć „cześć”.- Na moim ulubionym fotelu siedział chłopak, równie tym wszystkim zakłopotanym, jak ja. To był ten chłopak. To znaczy, ten, który mieszka w tym domu naprzeciwko.
-Czeeeeeeeeść...- Powiedziałam przeciągle. Jeszcze do mnie wtedy nie dotarło, że w moim pokoju, na moim fotelu siedzi chłopak, którego imienia nawet nie znam. Przez dłuższy czas żadne z nas się nie odezwało. Zastanawiałam się, kto go tutaj wpuścił. Tata przecież nie tolerował żadnych osobników płci męskiej w moim pokoju. Nie ważne, czy rzeczywiście chodziło nam o, jak to kiedyś powiedziała Greta „zaawansowane świntuszenie” (chodziło jej po prostu o całowanie. Bo to była, według niej, najgorsza z najgorszych rzeczy, jakie mogliśmy robić. Seksu nawet nie brała pod uwagę), czy po prostu musieliśmy zrobić wspólny projekt. Totalny zakaz jakiegokolwiek spotykania z chłopakami. Koniec. Na randki, które i tak zdarzały się dość rzadko, musiałam się wymykać z domu.
W końcu miałam już dosyć tej ciszy.
-Tak właściwie, to skąd ty się tutaj wziąłeś?- Zapytałam
-Długo by opowiadać...- Spojrzał na swoje idealnie białe skarpetki. Swoją drogą, ciekawe, że ja pod koniec dnia podeszwy skarpetek mam kompletnie czarne, podczas gdy jego skarpetki wprost lśną czystością, nie licząc niewielkich, prawie niewidocznych szarawych smug. Czy ten facet lata, czy jak!?
- Nie masz zbytniego wyboru. Już i tak okazałam ci anielską cierpliwość, że mimo wszystko cię stąd jeszcze nie wywaliłam.- Rzadko kiedy mówiłam do kogoś w ten sposób. Zdziwiłam tym samą siebie.
-Ehhh... No więc, jak ci pewnie wiadomo, nasi rodzice spotykają się od pewnego czasu.- „Że co!?” pomyślałam. Ale mu nie przerwałam. Po pierwsze dlatego, że mimo wszystko byłam ciekawa dalszego ciągu, a po drugie, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Więc patrzyłam się tylko na niego z oczami wielkości anteny od Cyfry +.- Ale my, mimo tego, że od kilku lat jesteśmy sąsiadami, nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa.- W końcu przestał podziwiać swoje równiutko przycięte paznokcie, które tak bardzo go nagle zainteresowały, i spojrzał na mnie.
-Dlatego teraz siedzisz sobie tutaj jak gdyby nigdy nic, tak?- Uniosłam brwi. Cała sytuacja zaczęła mnie irytować. Wchodzę do mojego pokoju, zastaję tam jakiegoś faceta, który mi oznajmia, że nasi rodzice się spotykają. Ale dlaczego to właśnie on mi to powiedział, a nie mój ojciec? Czyżby się mnie bał?
- Dlaczego masz taką minę?- Zapytał się.- Nie mów, że o niczym nie wiesz!
-Dobrze „O niczym nie wiem”. I co to zmieni?- Spojrzałam na niego. Miał wyjątkowo głupią minę.- Tak czy siak pozostanę tą, która dowiedziała się o tym ostatnia.- Wstałam gwałtownie i skierowałam się w stronę drzwi.
-Nie idź do niego!- Poczułam jak „on” łapie mnie za rękę, i wciąga z powrotem do pokoju.- Ja... nie chciałbym, żebyś miała przeze mnie kłopoty.
-Kłopoty? Jeżeli ktoś ma tutaj mieć kłopoty, to tylko mój ojciec!- Powiedziałam. A raczej wywrzeszczałam. W każdym razie w „jego” oczach zobaczyłam przerażenie. Ale czego on się tak bał? O to też go zapytałam.
-W tej chwili, na dole w salonie, razem z twoim ojcem siedzi moja mama. Jeżeli teraz pójdziesz do niego z pretensjami, mama dowie się, że ty o niczym nie wiesz. I może sobie pomyśleć, że on się tego wszystkiego wstydzi z nią na czele.- W takim razie, jak wytłumaczyć jej zachowanie przed pizzerią? Przecież wtedy niczym się nie zdradziła, że jej znajomość z moim ojcem jest już na tak zaawansowanym etapie, że umawiają się na randki!
-Jak długo się spotykają?- Zapytałam, próbując ukryć wszystkie narastające we mnie emocje.
-Dwa miesiące...- Odpowiedział. „Dwa miesiące?” myślałam „Przecież wtedy jeszcze żyła moja mama!”.


Chciałam napisać, że jak na razie zaprzestaję pisanie tego opowiadania. Przez dłuzszy czas go nie pisałam, bo nie miałam do tego warunków, a teraz wypadłam z rytmu i nie mam pomysłów na dalsze części. Ale niedługo powinno pojawić się moje kolejne opowiadania, tym razem jednak je skonczę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
avenira & merinda




Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: z miejsca które jest na dnie ludzkich serc

PostWysłany: Nie 18:40, 10 Gru 2006 Temat postu:

Ciekawy pomysł i dobre rozwinięcie tematu.
Szkoda, że rezygnujesz z dokończenia tego opowiadania.
Mamy nadzieję, że za jakiś czas jednak odnajdziesz wenę i dopiszesz coś do końca tej historii...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Radosna Twórczość Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net & Programosy
Regulamin